Niewiele jest chyba tak aktualnych w dzisiejszych czasach pytań jak to Ericha Fromma: mieć czy być?
I chociaż esej Fromma ukazał się po raz pierwszy ponad 40 lat temu to czyż nie jest nadal – a szczególnie dzisiaj aktualny?
Treścią tego dzieła jest dogłębna analiza kryzysu cywilizacji Zachodu i szczegółowy program rewolucji mentalnej, której celem jest ratowanie zagrożonej planety. Cytując autora:
„Wraz z postępem przemysłowym, […] rosło nasze poczucie, iż oto znaleźliśmy się na drodze wiodącej do nieograniczonej produkcji, a co za tym idzie, nieograniczonej konsumpcji, że technika czyni nas wszechmocnymi, a nauka – wszechwiedzącymi. Że oto znaleźliśmy się na drodze do stania się bogami, nadnaturalnymi istotami, które mogą wykreować drugi świat, używając świata przyrody niczym klocków nowego stworzenia.”
Każdy z nas, mniej czy bardziej świadomie, wcześniej czy później staje przed podobnym dylematem. Czasami jest to efektem sytuacji, którą stawia przed nami życie i zmusza do zastanowienia się nad nią, a czasami analizując refleksyjnie swoją pracę, szukając drogi, którą chcielibyśmy lub wydaje nam się, że powinniśmy podążać zastanawiamy się czym kierować się w życiu zawodowym, jakie wartości powinny nam przyświecać w prowadzeniu naszego biznesu i pracy z podwładnymi.
Tak naprawdę (nie jestem filozofem, aczkolwiek wszystko jeszcze przede mną) wydaje mi się, że nigdy nie osiągniemy ani pełnego BYĆ, ani też pełnego MIEĆ. Pozostaje jednak pytanie ile jest MIEĆ w naszym BYĆ, albo ile jest BYĆ w naszym MIEĆ?
Trudno jest z pewnością BYĆ bez MIEĆ, bo przecież większość menadżerów ulega pokusom by mieć:
bo przecież za tym najczęściej stoi większa premia, awans, nagroda roczna.
Ale nie da się w tej branży MIEĆ bez BYĆ bo hotelarstwo to praca na rzecz człowieka i to zarówno tego, z którym na co dzień współpracujemy w procesie tworzenia procesów usługowych (wszyscy pracownicy bez wyjątku), jak i na rzecz tych, dla których tworzymy te pakiety usług.
Miernikiem tego MIEĆ są bezwzględnie bezduszne liczby i wskaźniki i tutaj każdy z nas jest w stanie określić sobie sam dla siebie poziom swojego MIEĆ. Natomiast BYĆ przejawia się:
Na koniec przypominają mi się słowa S. Coveya, który w jednej ze swoich książek właściwie zmusza czytelnika do swoistego rachunku sumienia, zadając pytanie co chciałbyś, aby o Tobie powiedział Twój najbliższy przyjaciel (jakim byłeś przyjacielem), najbliższy Ci członek rodziny (jakim byłeś mężem, ojcem) i ktoś z Twoich współpracowników (jakim byłeś szefem, kolegą) w chwili kiedy wszyscy trzej (zakładamy, że wszyscy) przyjdą Cię uczcić, wyrazić miłość i wdzięczność za Twoje życie w ostatnim dla Ciebie dniu na tej ziemi. Kiedy już odpowiemy sobie na takie pytania – jak chcielibyśmy aby nas pamiętali, jak postrzegali nasz charakter – Covey udziela nam jednej jedynej rady, a mianowicie żyj zatem w taki sposób, aby powiedzieli o Tobie to co chciałbyś od nich usłyszeć.
Od nas tylko zależy, w którym miejscu i na jakim poziomie ustalimy sobie nasz punkt
równowagi pomiędzy BYĆ, a MIEĆ i z jakim bilansem BYĆ vs MIEĆ wejdziemy w nową postpandemiczną rzeczywistość i nasze kultury organizacyjne.
Sami dla siebie zróbmy sobie rachunek sumienia, póki mamy na to wpływ i zanim
taki rachunek wystawią nam ci, którzy nas w tej przestrzeni zawodowej otaczają.